Wszystko kwitnie. Gemmoterapia jest często poruszanym tematem na wiosnę, a potem temat cichnie, aż do owoców. Na mojej Bednarzowskiej górce, zbierałam ostatnio liście brzozy i w drodze powrotnej zauważyłam, że jarzębina zaczyna nieśmiało kwitnąć. W cieniu klonu, jakby zgaszona, pominięta przez autostradę mrówek, wpychana na skarpę przez panoszące się wszędzie dookoła głogi. I pomyślałam: czemu by nie przybliżyć tego surowca zielarskiego? Znam go i chcę Wam opowiedzieć, jak użyć go w naturalnym kosmetyku.

Robiłam z kwiatu nalewkę, bo działa rozkurczowo na mięśnie gładkie, działa przeciwzapalnie i przeciwalergicznie – przydawała mi się. Jeśli ktoś nie gustuje w alkoholach, to w formie naparów kwiaty jarząbu przydają się także w przeziębieniu, ponieważ działają moczopędnie obniżając temperaturę, wzmacniają też ścianki naczyń włosowatych, rozszerzają oskrzela. Naparem zaś można przemywać skórę podrażnioną, zapalnie zmienioną np. z wypryskami, z rozszerzonymi naczyniami. Na oczy można śmiało robić okłady z naparu kwiatowego lub okłady z kwiatów w kompresach przy zapaleniu spojówek, zmęczeniu oczu, opuchnięciu powiek.
Co sprawia, że kwiat jarzębiny jest taki cenny?
Zaczęłam szperać w sieci i książkach poszukując wiedzy odnośnie składu fitochemicznego, przewija się mnóstwo informacji o przeciwutleniającym działaniu kwiatu jarzębiny. No ale co jeszcze?
Zawierają m. in. kwas ursulowy, który Ma właściwości regeneracyjne, szczególnie wyraźne przy syntezie włókien tkanki łącznej ochronne w stosunku do komórek. Przeciwdziała starzeniu się skóry, działa synergicznie z innymi surowcami bogatymi w trójterpenoidy np. nagietkiem, lukrecją, kasztanowcem. Zresztą polecam przeczytać prace dr Barbary Bednarczyk Cwynar w tym temacie *

Ciekawostka: Liście jarząbu też są surowcem kosmetyczno zielarskim. Największą zawartość fenoli mają od czerwca do sierpnia – zbiór przed nami drodzy jak mniemam po tej notce jarzębino maniacy. A co najlepsze, ekstrakt w formie suchej nie traci na zawartości polifenoli i nadal zachowuje właściwości antyoksydacyjne. Myślę, że ten surowiec jest mocno niedoceniany, podobnie jak Jarzmianka większa o której pisałam już tutaj .
PODSUMOWANIE:
W co pakujemy kwiaty jarząbu pospolitego?
Suszymy, zalewamy alkoholem 40% lub winem, robimy napar lub gliceryt, a jak go zrobić?
1. Psiukamy kwiaty słabym alkoholem np. 40% dla lepszej ekstrakcji i odstawiamy na ok 30 minut
2. Wsadzamy rozdrobniony surowiec do czystego słoika i zalewamy 60% gliceryny + 40% wody destylowanej.
3. Co kilka dni trzeba zamieszać nasz powstający ekstrakt czystą łyżeczką.
4. Po 3-4 tygodniach filtrujemy je podwójnie, przy pomocy filtrów do mleka lub sączków filtracyjnych (wtedy najlepiej zostawić je na noc). Jeśli widzimy jeszcze jakieś pływające drobinki, odstawimy je do szafki by osad opadł na dno i wtedy zlewamy nasz ekstrakt roślinny znad osadu do ciemnej butelki.
5. Trzymamy w temperaturze pokojowej, w ciemnym miejscu, w ciemnej butelce lub osłonięte ręcznikiem papierowym.
Z czym posiada synergię?
Z surowcami bogatymi w trójterpenoidy: np. kasztanowiec, nagietek, lukrecja.
Na co pomoże kosmetycznie?
Na sińce i worki pod oczami, stany zapalne, nierównomierny koloryt z tym związany, szeroko rozumiane starzenie się skóry, pękające naczynka.
Kwiat Jarząbu wydaje się być świetnym surowcem do destylacji. Zakwitnie ich więcej to zaraz ruszam na zbiory i podejmę się eksperymentu. A Wy Drodzy Czytelnicy jak poznaliście jarzębinę? Może nie znacie się od tej strony? Chętnie usłyszę Wasze opowieści.